Zasiedzielismy sie troche w VillaMontes, krazac po uliczkach miasteczka w te i we wte. No i na dobre wyszlo nam. Wypoczeci podejmujemy lepsze decyzje - ale o tym pozniej;)
Tak sobie krazac zauwazylismy w miescie dziwnych kolesi. Bialasy, wysocy, blond wlosy, no i dosc dziwne stroje jak z filmu kostiumowego o wsi z czasow rewolucji przemyslowej albo cos o dawnych kowbojach - spodnie na szelkach, koszule w krate, kapelusze slomkowe i bujaja sie konmi po miasteczku. Nicodzienny widok jak na Boliwie.
Skojarzyli nam sie z Amiszami, wiec zaraz predko na internet pobieglismy sprawdzic czy Amisze "wystepuja" w Boliwii. Okazalo sie ze owszem wystepuja. Nasze zdziwnienie uroslo do rozmiarow gigantycznch jak przeczytalismy o rosyjskich amiszach, ktorzy uciekali ze Zwiazku Radzieckiego przez Chiny do Boliwii.
Ale to nie ci!
Ale to nie ci!
Now wiec szukalismy dalej co to za cudaki, zaczelismy pytac ludzi. Okazuje sie ze to Menonici. Odlam korserwatywnych protestantow z Holandii! Zyja sobie w swoich koloniach-enklawach w Boliwii i Paragwaju, mowia po niemiecku, uprawiaja role, nie uzywaja techniki, motoryzacji, ucza sie tylko czytac pisac nic zbednego co zasmieca im glowe i mysli jak np. geografia czy fizyka, podobno hiszpanski znaja tylko ze sluchu, ale zagadnelismy jedna Pania i mowila dosc dobrze po hiszpansku. Mowila nam ze pobliska kolonia sklada sie z okolo 90 rodzin a takich kolonii w regionie jest kilka. Na pytanie czy zycie tutaj jest ciezkie czy przyjemne odpowiedziala z usmiechem ze teraz gryza komary:)
Zony biora tylko ze swoich spolecznosci. Dla nich ciezka praca jest religia, od rana do wieczora pracuja. Nie sluchaja muzyki, muzykuja tylko ku chwale Boga. Czytalismy i zauwazylismy, ze maja duzy szacunek wsrod Boliwijczykow, bo oni (Boliwijczycy) delikatnie mowiac nieroby chyba niepodolali by takiej ciezkiej pracy na roli. Jest tutaj ogrom ziemi, ktorej jednak nikt oprocz Mennonitow nie uprawia na taka skale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz