piątek, 29 marca 2013

Tego nie moglismy przegapic


Granice wietnamsko-kambodzanska przejechalismy bardzo sprawnie. Bez zadnych dodatkowych oplat :)


 

Tak mocno odkrecalismy manetki gazu, ze 450 km po Kambodzy smignelo nam po kasku. 



Owoce lotosu
Dotarlismy do hitu hitow.
Jest tak goraco, ze ciezko jest pisac na klawiaturze :)

 

 






 

sobota, 23 marca 2013

Delta Mekongu

Wkroczylismy w swiat wody. Pojawily sie statki, lodzie, lodki i lodeczki w ilosci ogromnej, a skuterow wcale nie ubylo. 

Odnosimy wrazenie, ze kazdy mieszkaniec tego rejonu posiada skuter, lodke i wlasny kanal wodny. Madzia dostaje juz drgawek na slowa "peke peke", ktore wypowiadam kilka razy dziennie. 

Widoki niesamowite. Niezliczona ilosc kanalow, palm, mostow. Do rzeczy.
Od Sajgonu przemierzylismy zaledwie 300 km. Co chwile postoj na zdjecia, zjezdzanie z glownej drogi, zwiedzanie (oczywiscie na kolach) wysp. Lodzie zaparkowane tuz przy drodze, hamaki, na ktorych mozna bezgranicznie lezec i byczec sie, usmiechnieci ludzie i dobre jedzenie (np. wieczorami opychamy sie racuchami z krewetkami i zielenina :))


W znanym przewodniku, ktorego osobiscie nie lubimy, a wytycza on szlaki wiekszosci ludzi nie wiadomo czemu nazywanych sie szumnie "backpackersami", sugeruje koniecznie zwiedzic playwajacy targ w Can Tho. Taki targ jak w Belchatowie tylko, ze na wodzie. 

Ciezko jest sie zmusic na wczasach do wstania przed 6 rano, ale raz nie zawsze. Plywajace bazary sa nie tylko w Can Tho. Sa chyba w kazdej wiekszej miejscowosci. Widok naprawde niecodzienny.


Obwieszczenie.
Sa pewne rozbieznosci podawane przez maps.google, tripadvisor i LP. Floating market Cai Rang znajduje sie na moscie o nazwie Cai Rang (Cầu Cái Răng, Lê Bình, Ninh Kiều, Cần Thơ, Wietnam).  Mozna tam dojechac droga bez problemow.

niedziela, 17 marca 2013

2500 km na poludnie

Nie wiemy jak to sie stalo. Jestesmy w Wietnamie rowny miesiac. Jak zwykle troche sie zasiedzielismy. Przemierzylismy juz 2500 km i kilka dni temu wjechalismy do Sajgonu. O ironio Sajgon juz 40 lat nie nazywa sie Sajgon. Nie wiem skad to przyzwyczajenie do nazwy, ktora nie obowiazuje juz zanim sie urodzilismy. Natomiast jazda po miescie to istny Sajgon. 10 milionow ludzi oznacza 10 milionow skuterow poruszajacych sie kazdy w swoim kierunku.



Dlugie bycie w podrozy ma mala wade. Niektore zachowania i rzeczy dziejace sie wokol nas traktujemy jako normalne i nie warte komentarza. Pomijamy mnostwo w naszych opisach bo myslimy, ze jedzenia kraba i muszelek na ulicy to normalka.











Taka mala szybka przekaska na zabicie czasu. Przeciez to oczywiste, ze codziennie lezymy gdzies na hamakach lub siedzimy wygodnie na krzeslach popijajac super zimny sok z trzciny cukrowej lub wypijajac sok z kokosa.



Teraz siedzimy w miescie i zastanawiamy sie gdzie dalej. Mamy conajmniej kilka pomyslow. Jak cos postanowimy, damy Wam znac.



poniedziałek, 11 marca 2013

Zagadka kapciowo-hotelowa


W wiekszosci wietnamskich hoteli sa kapcie. Kapcie sa prawdopodobnie do wchodzenia do lazienki. Lazienki zawsze zalanej woda po kostki, bo brodzik to rzecz z innego swiata. Ale nie o tym nie o tym... otoz kapcie. Kapcie hotelowe zawsze maja wyciety czubeczek. Taki malutki trojkacik z przodu. Tylko po co? Jakies pomysly?

środa, 6 marca 2013

Ha Long, jaskinie i moplik

Dlugo sie nie odzywalismy, dlatego opowiesci bez liku. Jako rasowi turysci nie omijamy turystycznych miejsc takich jak Zatoka Ha Long, jaskinie Phong Nha i inne. Zaczne od wymadrzania sie.
Miejsca polecane w przewodnikach, tzw. wietnamskie NAJ nie sa tym czego szukamy w tym kraju. My lubimy ulice.




Zatoka Ha Long, po ktorej plywal agent 007 jest najbardziej zadeptana przez turystow atrakcja jaka do tej pory widzielismy. My rowniez sie do tego przyczynilismy, bo tam bylismy i plywalismy. Bardzo fajnie przedstawili to Magdalena i Tomasz zza kola polarnego ;)


Wystarczylo wsiasc na moplika aby podziwiac naprwade piekne krajobrazy tej zatoki.



Oprocz normalnego zycia na wodzie mielismy okazje podziwiac walke kogutow. Nie byla to walka na smierc i krew ale wywolywala duzo emocji wsrod publicznosci. 






 


Jazda przez Wietnam jest super. To nic, ze ciagle pada, nie mozemy sie dogadac, nic nie schnie bo ten kraj jest caly wilgotny i zaplesnialy. Jak juz pisalismy z komunikacja jakos powoli zaczelismy sobie radzic, 



bo jak juz uda sie dogadac to mozna na przyklad zjesc takie smakolyki.



Ludzie. Ach. Jak narazie widzimy usmiechy, pozdrowienia i elegancka mode. 

fot. Lukasz Golanski

Oczywiscie trzeba byc czujnym jak lisica co do ustalania ceny. Kanty i oszustwa czja sie na bialasow za kazdym rogiem i tak do konca nie ma sie pewnosci ile co powinno kosztowac. Zasada pierwsza i ostatnia. Towar kosztuje tyle ile jestes w stanie zaplacic. 
Kolejnym fenomenem sa mopliki i rowery. Nie same mayny sa fenomenalne, ale to co potrafia przewiezc. 
Potrafia przewiezc wszystko: swinie zywe, martwe, skuter potrafi przewiezc rower i rower potrafi przewiezc skuter. Po wsiach jezdza objazdowe kioski, czyli wszystko, co powinien miec kiosk zamontowane jest na skuterze. Zdarzyl sie nawet piec, pod ktorym plonal ogien aby jedzonko bylo zawsze cieple.


Czasami droge zarasta targ

Kierujemy sie na poludnie w poszukiwaniu slonca. Po 600 kilometrach bylismy pewni, ze znalezlismy sloneczko ale ulecialo. Widoki jakie widzielismy, niezapomniane.





Po kilku dniach wedrowki dotarlismy do nr 2 wietnamskiego, "Co warto zobaczyc w Wietnamie". 



Park Phong Nha - Ke Bang slynacy z jaskin (tych malych i tych najwiekszych na swiecie) jest zbyt ogromny, aby go zglebic w krotkim czasie. Do dyspozycji turystow sa dwie, jak sie okazalo swietne jaskinie. Kto by pomyslal, ze bedziemy plywac lodzia wewnatrz jaskini. Polecamy bez dwoch zdan.






A my w deszczu dalej na poludnie. 


Nastepne dni to juz atrakcja za atrakcja. Byly jaskinie, a przed nami Vinh Moc. Pierwsze, co kojarzy sie z Wietnamem to wojna. W Wietnamie okraslana jako "wojna amerykanska". Po drodze widac pomniki, cmentarze przypominajace tamten okres. No i wszedzie jest usmiechniety starszy pan, ktory jest ojcem zwyciestwa nad wielkim mocarstwem. Na banknotach , na murach, na wjezdzie i wyjezdzie do miast widnieje stary, poczciwy Ho Chi Minh. O czym to bylo? Vinh Moc. Tunele wydrazone w glinopodobnym materiale, ktore sluzyly ludnosci cywilnej jako dom w czasie wojny. Prawdziwe miasteczko pod ziemia. Sa tam mieszkania, szpital, wszystko. Niestety, aby to zwiedzic trzeba sie mocno schylac.



Wymiana oleju i dalej wio