poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozne roznosci Indii

Pora na glowny filar turystyki w Indiach. Ogromny grobowiec Pani Mahal :)




Jest przeogromny, caly z marmuru, wypelniony po brzegi ... turystami.
Horda ludzi spaceruje wokol, bez watpienia przepieknej budowli, jaka jest Taj Mahal. Samo miasto Agra, w ktorym znajduje sie grobowiec jest sredniej wielkosci glownie muzulmanskim miastem. Nic wiecej nie trzeba pisac.
Na uwage zasluguje jednak cena biletu wstepu. Pomimo, ze dla nas europejczykow nadal nie jest wygorowana (750Rs = 45zl) to nerw bieze jak sie widzi indyjska cene biletu. 20 rupi (1.2 zl) !! Cena ta jest niewyobrazalnie mala nawet dla hindusow.



Transport w Indiach o dziwo dziala. Koleje sa szybkie i odjezdzaja punktualnie. Z przyjazdem juz jest gorzej. Sama jazda jest przyjemna. Brytyjczycy jak zbudowali tak jest do dzis, Hindusom nie udalo sie na szczescie wprowadzic od 100 lat wielu zmian :)


Trzecie pietro w wagonie daje gwaracje, ze kolo ciebie nie usiadzie tuzin ludzi


Odleglosci spore, czego wogole nie czuc zza okien wagonu. Samo kupno biletu to jednak walka na lokcie i slowa. Don Kichot mial latwiej walczyc z wiatrakami niz my turysci walczyc z ludzmi w okienkach kas. Bo ilez mozna byc odsylanym do kasy, ktorej nie ma? Czasami trwa to 0,5 h a czasami odchodzimi tylko z niczym. Jak tu sie plapacz skoro biletow pierwszej klasy jest do wyboru 1A, 2A, 3A, SL, a do tego jeszcze druga klasa, lista kolejkowa a na dodoatek jakies rezerwy dla turystow! Pojecie kolejki jest czyms abstrakcyjnym, chyba ze w poblizu znajduje sie kij samobij. Na ten narod jest jedna rada. Jak ktos stoi za plecami indusa w mundurze z kijem banbusowym (warunek konieczny) to na peronie spokoj i cisza. Wszystkim trzeba sterowac i poganiac...

... wymowe tez lepiej podac w nawiasie



W Delhi nieoczekiwanie dostalismy kontakt do znajomego Madzi sprzed 4 lat. Niespodzianka tym wieksza ze spedzilismy u niego 3 dni, a to juz inny wymiar Indii. Wsiadasz do klimatyzowanego auta i brudne Indie sa kolo cibie. Juz nie jestes ich czescia. Dziwnie jak czlowiek szybko potrafi sie przystosowac do lepszego. W domu czeka kucharz, ktory przygotuje co zechcemy. To nic, ze omlet robi sie w 1,5 h a kawa w 25 minut. Tu wszyscy maja czas. Jest super.
Spokojnie zwiedzamy Delhi.





środa, 24 kwietnia 2013

Varanasi, memento mori

O tym miejscu juz pewnie nie jeden wieszcz cos napisal. Co by nie czytac i jakby nie napisac zdecydowanie warto tu przyjechac. Jedni odkrywaja tu siebie w szkolach metydacji, inni zachwycaja sie religijnoscia i obrzadkiem hinduizmu, a nastepni mowia "mamo zabierz mnie stad". Pewnym jest, ze tego miasta sie nie zapomni i nie pomyli z zadnym innym.



Varanasi, jedno z pieciu swietych miast dla Hindusow. Waskie i bardzo waskie uliczki sprawiaja wrazenie mrocznego miasta niczym z filmow Hitchcock`a. 




Za kazdym rogiem czai sie swiatynia, w ktorej odprawiane sa modly. Rzeka od czasu do czasu porywa fragmenty jakies wiezy koscielnej lub innego budynku. 



No, to tyle z Sienkiewiczowskiego opisu.
Z turystycznego punktu widzenia Varanasi znane jest z rytualnych kapieli w swietej rzece Ganges. Masa hindusow przyjezdza, aby oczyscic sie, doznac jakiegos catarsis w swietej wodzie. Nad rzeka odprawiane sa modly. Widok ciekawy. 





 

 

Drugim fenomenem tego miejsca jest palenie cial w celu oczyszczenia duszy. Jest jedno "krematorium" nad rzeka i co tu sciemniac, praca wre na calego. Wokol pelno drewna, palaczy, krow, malp, psow etc. 
Pierwsza nasza mysla byla "skad Ci ludzie sie tam biora? Jak transportowane sa zwloki do tego miasta?". Ano to proste. Zwloki przyjezdzaja same pociagiem w czasie, gdy jeszcze zwlokami nie sa. Ludzie, ktorzy czuja, ze odchodza z tego swiata przyjezdzaja do Varanasi w oczekiwaniu na smierc. Zdarza sie, ze ktos ma zle przeczucie i siedzi w tym miescie jeszcze 15 lat. Wtedy taki starzec, staruszka otwieraja stragan i handluja czym popadnie, bo za cos trzeba zyc. 




Mam nadzieje, ze opis zdjecia bardziej przyblizy charakter miejsca.


 Etap:
1. W budynku z wiezyczka, na drugim pietrze stoi czlowiek, ktory czeka na smierc.
2. Po prawej na schodach leza zwloki owiniete w pomaranczowe plotno.
3. W centralnej czesci zdjecia tuz pod budynkami nastepuje spalenie.
4. Ponizej ogien przygasa.
5. Za dziobem zielonej lodzi, to co pozostalo.
6. I sru do wody.
7. Na zielonej lodzi spi czlowiek bo jest zmeczony.

Spaleniu podlegaja tylko zwykli smiertelcy. Palenie jak juz pisalem to rodzaj oczyszczenia z win. Ludzie bez skazy, bez grzechy nie sa paleni bo nie ma takiej potrzeby. Sa to m.in. oswieceni, male dzieci, kobiety w ciazy i zwierzeta. Ich ciala sa wrzucane po smierci bezposrednio do wody. 

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Nie ma rady, trzeba czekac

Poruszamy sie po Indiach bardzo szybko. Jest to troche meczace nie przez dalekie odleglosci, ale przez zderzenie sie ze sciana. Zwykle uzeranie sie.
Nie mamy dostepu do internetu dlatego nie ma jak dodac zdjec lub cos sensownego napisac. Pomyslow co chcemy przekazac jest mnostwo i mamy nadzieje, ze niedlugo znajdziemy jakas kafejke, aby to opublikowac.
Przepraszamy szanownych czytelnikow.
Jakos sie trzymamy w tym dziwnym swiecie.
Pozdrowienia z New Delhi, Indie.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Niewiarygodne!

Incredible India! Niewiarygodne Indie! To takie prawdziwe. Ze swizutka pachnaca wiza wlecielismy z impetem do Kalkuty. Po kilku godzinach wbilo nas w ziemie. Tu jest tak odjazdowo, ze jakichkolwiek slow bysmy nie uzyli opisujac na przyklad ulice w Kalkucie, to nie jestesmy pewni czy ktokolwiek nam w to uwierzy.
Na srodku drogi stoi facet (taki menel) zawiniety w brudny koc z przyrodzeniem na wierzchu.
Kobieta zmywa naczynia w studziennce kanalizacyjnej. I co wierzycie?!
Postaramy sie w nastepnych postach oddac choc troche z tej atmosfery. Niestety nie moglismy zostac tam dlugo. Przyjaciel z Indonezji czekal juz w Darjeling. Teraz siedzimy popijajac slynna herbate, rozmyslamy co nas tu czeka.
Darjeling slynie z otaczajacych go pol herbaty i widokow na Himalaje. Niestety pogoda pod psem, wiec musimy uwiezyc tym co widzieli :(

środa, 10 kwietnia 2013

O co chodzi z ta Tajlandia?

Bedac w Polsce nie da sie uniknac glosow, ze najlepsze wakacje to tylko w Tajlandii. Moda i juz.
Samo slowo Tajlandia pobudza nasze zmysly i wyobrazenia o raju.


Piekne kobiety, rajskie plaze, uroczy ludzie i przepyszne jedzenie. 
  

Zanim pojechalismy do Tajow duzo osob, ktore spotkalismy na sowjej drodze, wyrazalo skrajne opinie. Wkroczylismy do "kraju-raju"??


Zestarzelismy sie o 543 lata. Mamy rok 2556, dzien i miesiac sa w porzadku. Zachody i wschody slonca w normie, ale Tajlandia mimo wszystko nie jest dla nas. Odwiedzilismy jedna z rajskich wysp. Koh Tao jest mekka nurkow. Mozna za relatywnie niskie pieniadze zrobic profesjonalny kurs nurkowania PADI.


Nasze odczucia co do mieszkancow nie tylko tej wyspy sa jednoznacznie negatywne. Tajlandczycy to narod rozpieszczony przez turystyke. Ci zwiazani z biznesem turystycznym ani nie sa mili, ani uprzejmi. Ceny sa abstrakcyjnie wysokie (jak na Tajlandie), bo przeciez nie da sie wziac autobusu i wyjechac z wyspy.

Nie poczulismy klimatu kraju doskonalego.


Zdecydowanie spodoba sie tym , ktorzy chca przyjechac na zaplanowane krotkie wakacje, polezec na sloncu.


Bez dwoch zdan nurkowanie bylo super. Szczeka opada. Widzielismy rafe, jezowce, kolorowe rybki, nawet Nemo byl tylko troche taki wyblakniety :) A to wszystko zaledwie 10m od brzegu i na wyciagniecie reki. Szkoda, ze podwodnych zdjec nie mielismy jak zrobic.



Bysmy prawie zapomnieli. Tajlandia to tajski masaz. Caly ten masaz jest dosc agresywny i silowy. Naciaganie, tluczenie i ugniatanie. Wszystkie miesnie bola a kosci chrupia. Lzy same naplywaja do oczu :D

PS. Bilet do Indii zakupiony. Czekamy na wize.

sobota, 6 kwietnia 2013

Kilka nocy w Bangkoku

"Miasto aniołów, wielkie miasto, wieczny klejnot, niezdobywalne miasto boga Indry, wspaniała stolica świata wspomaganego przez dziewięć pięknych skarbów, miasto szczęśliwe, obfitujące w ogromny Pałac Królewski, który przypomina niebiańskie miejsce gdzie rządzi zreinkarnowany bóg, to miasto dane przez Indrę, zbudowane przez Wisznu." - tak brzmi pelna nazwa tego molocha.



 Jestesmy w Bangkoku juz 5 dni. W Kambodzy sprzedalismy skuterki Francuzowi i bialoruskiej parze. Zaraz po tym ruszylismy na zachod. Stolica Tajlandii to ogromne miasto z bardzo dobrze rozwinieta infrastruktura drogowa. Autostrady nad glowami itp.

supermarket, ale cos tutaj nie gra... NA BOSAKA! tak na bosaka, buty zostaja przed wejsciem , do swiatyn , lokali handlowych i biur. Sprawdz czy nie masz diury w skarpecie:)


Na ziemi wiekszosc kreci sie wokol jedzenia. Jedzenie stalo sie bardziej ostre i bardziej wymyslne w porownaniu do Kambodzy. Smaczne.




Slawny DURIAN. Wiele osob mowilo, ze smierdzi, ale smakuje oszalamiajaco. Wedlug nas smakuje  dobrze i wcale  nie smierdzi. 

Co sie rzuca jeszcze w Bangkoku w oczy? Prostytucja. Dziewczyny stojace non stop na ulicach lub w pakiecie dla bialego na okreslony czas. Od razu sprostowanie. Nie tylko dziewczyny.

ciemne uliczki czaja sie na kazdym kroku.

Bylbym niesprawiedliwy jak bym nie napisal, ze znajduje sie tu ogromna ilosc pieknych swiatyn i atrakcji, mniej lub bardziej cieszacych wzrok. Duzy kwiatowy targ i chinatown.





Nie bede sie wymadrzal co warto, a czego nie poniewaz jest tyle roznych sposobow na zobaczenie co w miescie piszczy, ze miesiac to malo.
Niebawem spadamy na jedna z rajskich wysp, aby troszke ponurkowac bo przeciez nie samym Bangkokiem czlowiek zyje.