niedziela, 27 stycznia 2013

Tokyo, spontaniczny szał porywa mnie!

Jeszcze nie wiemy jak ubrac to wszystko w slowa bo jestesmy tak podeskcytowani. 


Pierwszy raz lecielismy liniami flagowymi jakiegos kraju. Padlo na Turkish Airlines. No powiem Wam, ze zasnac sie nie dalo, tyle atrakcji. 
Primo - jedzenie. Bardzo, ale to bardzo wysmienite.
Secundo - komputerek, ktory jest naprzeciw Ciebie daje taka frajde, ze na caly lot zamieniasz sie 
w dzieciaka, ktory mowi "mamo nie chce jeszcze isc spac, pozwol mi zostac chwilke przed telewizorem".

 
* pilot to zarowno joystick do gier i portal do placenia karta

Tertio - w kazdym z dwoch lotow dostalismy po: szczoteczce do zebow, okularow do spania, kapciach 
i skarpetkach :) 
  Jestesmy w Japoni !!
Na lotnisku - pusto. Podejrzewam, ze wiekszosc lotnisk wyglada na puste jak sie je porownuje do takiego molocha jak Ataturk w Istambule. Po kilkudniowym locie nie jestesmy az tak zmeczni aby nie gadac do pozna w nocy z Andrzejem. Kto zna Adrzeja ten wie, kto nie zna to sie wlasnie dowie, ze Andrzej to swietny gosc.
Wprowadza nas w kulture japonska i wymienia wszystkie absurdy tego kompletnie odmiennego swiata. My nie jestesmy w stanie wymienic tego wszystkiego ani nawet zapamietac. 


Piszac o odmianach to tak dla obrazu. Jeszcze dwa dni temu bylismy w kraju, gdzie nikt nie dba o rzeczy materialne czy porzadek w domu. Zyje pelnia zycia. Kazdy jezdzi byle autem, permanentny brud na ulicach. A tu na wyspie, w koszu na smieci jest tak czysto, ze zastanawiasz sie czy nie wrocic sie z tymi smieciami do domu i ich nie umyc. Cykamy miliony zdjec i nakrecamy mnostwo filmikow np. jak wyciagnac pieniadze z bankomatu. 
Automat z przekaskami
Po 1,5 miesiaca nic nie robienia i totalnej zlewki, znow jestesmy na fali.
Ruszamy z przewodnikiem do Tokyo "na miasto".

Jeden z powodow dlaczego tu jestesmy - jedzenie


A to dopiero poczatek !

wtorek, 22 stycznia 2013

Elektroniczne zakupy

Taki wlasnie byl nasz pobyt w Ameryce Lacinskiej. Ostatnie dni minely nam bardzo ciekawie. Na robieniu interesow z cinkciarzami, na piciu winka z australijczykami oraz bookowania biletow. Kupno biletow to niby nic trudnego ale za kazdym razem przezywamy stres i ciezko nam sie przyzwyczaic do placenia wirtualnymi pieniedzmi za wirtualny bilet :)
I tak oto stalismy sie posiadaczamy takich biletow jak Tokyo - Seul (Korea Pld), Seul - Kuala Lumpur (Malezja) oraz Kuala Lumpur - Hanoi (Wietnam).  W kieszeni mamy tez bilety na super szybkie pociagi Shinkansen.
Dzis lecimy do Istambulu po to aby dalej poleciec do Tokyo.
Azje zaczynamy na bogato.

środa, 16 stycznia 2013

DAKAR - Cordoba

Tak! Bylismy na Dakarze.
Robbie Gordon
Az nie mozemy sie doczekac kiedy zaladujemy zdjecia i opowiemy krotko nasza przygode. Kibicowalismy przy biwaku rajdu.
Oj sie dzialo.

Dakar to rajd trudny nie tylko dla sportowcow ale i dla kibicow takich jak my.
Po pierwsze nie mamy wlasnego transportu i zlosc nas bierze jak widzimy ceny biletow autobusowych i kolejne uzeranie sie z tym buractwem, czyli kierowcami autobusow.
Rajd jest w Cordobie a to tylko 700 km od Buenos wiec jedziemy na pociagiem i na stopa :)



Wszystko szlo dobrze. 9h pociagiem, nocka w parku z Peruwianczykiem, ktory mial worek wypchany skarpetami bo jechal do innego miasta na handel :D
Na drugi dzien poszlo sprawnie i wieczorkiem bylismy w Cordobie, a tu pierwsza sciana. W informacji Panie mowia, ze rajd jest ale gdzie to nie wiadomo, i ze wiedza tylko tyle co z gazety.



Calonocna analiza danych doprowadzila nas do nastepnego rozwiazania: jedziemy na biwak 50km za miasto. Carlos Paz okazalo sie bardzo turystyczne i tu druga sciana. W informacji nikt nie wie o rajdzie. Szybko znalazl sie jednak chlopak/fan Dakaru i objasnil nam, ze meta i start jest 90km stad a tu jest tylko biwak. Co najlepsze, zeby zobaczyc jak w terenie radza sobie nasi dzielni chlopcy trzeba podjechac autobusem to pewnej szosy a pozniej 20 km na piechote.
Spedzilismy dwie noce tu pod posterunkiem zandarmerii, ktora pilnowala wejscia na biwak no i przy okazji nas. Peszek chcial, ze wokolo nie bylo zadnej infrastruktury wiec nic nie bylo do jedzenia :) (komu by sie chcialo godzine isc do sklepu w jedna strone).



No i nadjechali !! a my z banerem POLSKA, najwiekszy w okolicy. Jak ciezarowcy zobaczyli nas to zrobili rundke popisowa ogromna ciezarowka, wrzawa wsrod ludzi. Jestesmy juz rozponawalni bo kolejne polskie wozy nas pozdrawiaja. Czad.

 


Pozujemy do coraz wiekszej ilosci zdjec :) Udzielamy wywiadu polskiej ekipie, jednej, drugiej. Nie zdazy sie clzowiek obejrzec a Madzia juz dla argentynskiej telewizji cos opowiada.


rafal Sonik zatrzymuje przy nas, no pelna euforia nie tylko u nas.
Wisienka na torcie mialo byc zatrzymanie za wszelka cene wozu Adama Malysza. Niestety Adam zrobil nas w balona i pojechal na rondzie po prad i tyle go widzieli. Idziemy spac.

Adam nas  rano pozdrowil 

Cala noc jezdzili nam pod namiotem i halasowali wiec od 5.30 oczekiwalismy wyjazdu calej ekipy.
Ciekawostka. Ostatni motocyklista przyjechal o 6 rano a wyjazd mial okolo 7.00 !
Rano glodni, niewyspani z usmiechami na twarzy wiwatujemy. Obok nas dwie laseczki, ktore spaly w nocy w samochodzie obok. 




Podjezdzaja mechanicy Lukasz Laskawca i mowia
- "slyszelismy o Was w obozie, jestescie zajebisci". Po takich slowach jeszcze bardziej kibicujemy.
A tu chwile pozniej podjezdza Rafal Sonik na krotka pogawedke przed rajdem. Za nim Marek Dabrowski na moto.
Marek Dabrowski

Rafal Sonik
Kuba sie spiszy ale tez nas pozdorwil
Na koniec zatrzymuje sie masazysta Sonika i pyta "czy wy czasem nie jestescie glodni??".
Wracajac na dworzec zajadamy pyszna salatke prosto z Francji.

Poradnik.
Jak zrobic polski baner.
1. Zajumac przecieradlo z lozka pewnego mlodego brazylijczyka, aby nie bylo, ze to my.
2. Kupic jednego, sredniej wielkosci buraka.
3. Przekroic buraka na pol i zaostrzyc.
4. Wcierac w buraka napisa POLSKA.


środa, 9 stycznia 2013

W Stumilowym lesie

Siedzimy w Buenos (nadal "boskim"). Jestesmy juz prawie na wylocie i rozne mysli przychodza do glowy. Wydaje nam sie, ze w Kolumbii bylismy w zeszle wakacje i nie pamietamy nawet jak wygladalo to ich peso, a Ekwador? Hmm... Jestesmy na kontynencie 6 miesiac. Niby duzo, tyle sie dzialo a jednak pozostalo jeszcze tyle do zobaczenia, np. Selwa, Patagonia. Obserwowalismy tean ich swiat i tworzylismy lepsze badz gorsze teorie. Konkrety!
Po pierwsze. Wschodnie wybrzeze jest mocno rozwiniete i trudno szukac roznic z Europa, a na zachodzie, Chile, ktore jest podobno najbardziej rozwinietym krajem w Ameryce Poludniowej. Natomiast kraje wyzwolone przez wspanialego i wielbionego Simona Bolivara sa dla nas, europejczykow tzw. folklorem.
Najbardziej odczuwalny folklor to jednak Peru. Ludzie z mentalnoscia rownie ludowa jak ich stroje, wg nas kraj na krotki intensywny urlop 3-4 tygodnie. W naszej pamieci najbardziej utkwila Boliwia. Kraj gdzie zyja same Kubusie Puchatki (taki mis o baardzo malym rozumku) ale tak bogaty w rozne krajoobrazy, ze ciezko oddychac.

PS. Jak cos nam sie jeszcze sie przypomni to dopiszemy

środa, 2 stycznia 2013

Co nowego w Buenos?

U nas po staremu w Nowym Roku.
Szwedamy sie tu i tam po uliczkach boskiego Buenos.


Ogladalismy tango na ulicy, 




odwiedzilismy Diego, 

ot takie tam atrakcje :)