poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Kolumbia

Kolumbii nie da sie zaszufladkowac w jednej kategorii. Ciezko jest opisac w kilku zdaniach caly kraj.
Na polnocy, na wybrzezu Morza Karaibskiego ludzie niemili, odpychajacy (z wyjatkiem naszych znajomych oczywiscie). Odnosimy wrazenie, ze jedynym ich celem to oskubac z kasy wszystkich gringo. Pewnie wynika to z tego, ze polnoc to bieda i straszny syf, wszedzie. Cartagena lub Tyrona park robia wrazenie ale to sa enklawy wsrod otaczajacej biedy.







W centrum kraju (mam na mysli Bogote) ludzie sa bardziej obojetni, no ale kto by sie interesowal 1 z 9mln ludzi poruszajacych sie po miescie. Bogota miasto artystyczne, czyste, przyjemne.
Przekraczajac Andy przekracza sie niewidzialna granice mentalnosci kolumbijczykow. Strefa kawy, Cali, czy przygraniczny Ipiales. Ludzie ciekawi Ciebie, probuja zagadywac po angielsku czego nie doswiadczylismy wczesniej.
Nie mozna zapomniec, ze w Kolumbii jest nadal wojna domowa (juz 50lat) i trzeba uwazac.
Jest kilka cech laczacych caly kraj.
1. Doskonala siec hotelowa. Wiadomo rowerowanie nie nalezy do najszybszych srodkow lokomocji. Tu nie musisz jechac godzinami by poszukac cos do spania.
2. Bardzo dobra siec autobusowa. Droga jezeli chodzi o cene za km ale wygodna i pewna.
3. Nie widzielismy plantacji koki :( 

piątek, 24 sierpnia 2012

Ku granicy

Kraina kawy zostalismy oczarowani. Na deser zostawilismy sobie motylkownie:




Zgodnie z zasada jechac tak aby sie nie zajechac wyruszylismy spokojnie na poludnie. Widoczki super, nawet zaczelismy dostrzegac u Kolumbijczykow pewne oznaki sympatycznosci.




Noclegi w tanich hotelikach lub motelach, w ktorych albo nie ma okien, albo co godzine przyejzdza ktos na pukanko, albo nie wiesz czy zdychasz z dusznosci czy z tego ze cie komary zjadaja. Sa dwie cechy, ktore lacza wszystkie te noclegownie - sa tanie i maja tylko jeden rodzaj wody, lodowata.
W Cali (bardzo duze miasto, stolica tanca) trafiamy na festiwal muzyki Pacyfiku. Byl czad.


 Ostatnie 400km do granicy przejechalismy w autobusie. Szybki montaz rowerow na dworcu.
Jestesmy w Ekwadorze.

sobota, 18 sierpnia 2012

Czy wiesz, ze ...


Juz pare ciekawostek udalo nam sie przemycic w roznych postach, dzisiaj troche wiecej np. przekraczanie granicy bez kotroli paszportowej z Wenezueli do Kolumbii. Ciekawostka jest to, ze to dzieje sie tylko w tym jednym, jedynym miejscu, w ktorym akurat my sie znalezlismy :) Z San Cristobal do Cucuty.

Innym "czy wiesz, ze..." jest kurs walutowy w Wenezueli, ktory jest sztucznie zawyzany przez rzad Chaveza. Kurs czarnorynkowy jest 2x korzystniejszy niez oficjalny kurs bankowy. a to wszystko po to aby po lepszym kursie odbywal sie eksport paliwa.

Nastepna ciekawostka jest cena benzyny w Wenezueli. Czterokrotne zatankowanie auta typu Suzuki Vitara to koszt okolo 1,5 US dolara.

To tyle tytulem wstepu. Do nastepnego.

środa, 15 sierpnia 2012

Armenia

Zaczela sie nasza rowerowa przygoda.


Korzystajac z wlasnego rozumu i doswiadczenia innych zaczelismy nie za ostro. Bylo plasko, lekko pod gore, z gory. A pod wieksze wzniesienia pchalismy.

 

 

Z powodow technicznych (rozerwana opona i urwany pedal) i terenowych (podjazd z 1200 na 3300m npm) ostatni odcinek przejechalismy w autobusie.

 O samej Armeni.
Jestesmy w stolicy kolumbijskiej kawy.


Wszedzie widac plantacje kawy i patatow oraz domki agroturrystyczne zwane finca. A to wszystko na zielonych zboczach gor.

 

 Odwiedzilismy plantacje, w ktorej nauczylismy sie wszystko o czarnym napoju.
Teraz wiemy jak i co zbierac z krzaka




, jak przygotowac do prazenia oraz jak parzyc i jak wyglada kultura picia.

W skrocie:
1. Filizanka ma byc wczesniej podgrzana.
2. Kawe zalewamy woda o temp. 90st. C.
3. Podstawek ma sie miescic w dloni.
 Ta tajemna wiedze poznaje codziennie okolo 50 turystow :)


Jeszcze w planie "motylanarium" i dalej w droge.

piątek, 10 sierpnia 2012

I depniemy sobie ode wsi dode wsi

Nadszedl ten czas, w ktorym trzeba wyjechac z Bogoty. Miasto jak juz pisalismy, super miasta.


Nie wiemy jak ubrac to w slowa.
Nie wiem czy poniosly nas emocje, czy jestesmy herosami, czy zupelnymi swirami. Najwzaniejsze, ze sie stalo.
Po licznych dyskusjach, przemysleniach i kalkulacjach,


poszlismy do sklepu


i kupilismy sobie dwa, nowiutkie, czysciutkie rowery i od razu wzielismy sie ostro do roboty, bo trzeba bylo nieco ulepszyc kolumbijska (chinska) jakosc


Za pomoca: multitoola, kilku metrow stalowego drucika o fi 1mm, kilku metrow kwadratowych tektury, tasmy srebrnej, trytek i tego co bylo pod reka uzyskalismy

TAKI EFEKT:

rower Madzi


rower Lukasza

"rower Blazeja"

Jutro ruszamy w dziewiczy rejs, do Armenii, regionu kolumbijskich plantacji ... kawy :)

W skrocie 290km z podjazdami na 3100m npm, czyli bedzie sie dzialo.


środa, 8 sierpnia 2012

Objadac sie w nieskonczonosc...

To potrafimy najlepiej:) Ogolnie jesli ktos zapyta co tutaj jedza to w skrocie odpowiem mieso, patatasy (jakby banany) duzo tluszczu i jeszcze razu duzo tluszczu.

Zwykle korzystamy z tzw. almuerzos completos czyli dwudaniowych zestawow obiadowych. Zawsze jest na pierwsze zupa, cos a la krupnik z bananami, rybna albo wolowy rosolek z wielka wkladka. Na drugie ryz, jakas mikro-surowka, smazony albo gotowany banan i do wyboru cos polplynnego rozgotowany groszek, fasolka lub kalafior, do tego tez do wyboru mieso (u nich inne niz wolowe to nie mieso), kurczak lub ryba, raz dostalam watrobke, a raz flaczki bo sie slabo dogadlam:) Flaczki nie jak u nas drobno posiekane w rosole doprawionym pieprzem i innymi pychotami tylko jeden wielki ugotowany flak! kawal wolowego zoladka najpewniej to byl. Bardzo dobry nie krzywic sie prosze ;)







A to wielka skwarka. Skora z kawalkiem tluszczu i mieska w sladowej ilosci. Sprzedawane jako przekaski doslownie wszedzie.

na zdjeciu w towarzystwie arepy tj. ichniejszego chleba z maki kukurydzianej.









Jesli chodzi o picie to jest kiepsko:( piwo - glownie  Aguila, produkowane w Baranquilli, totalnie bialy sik odbija sie drozdzami pol dnia. Wodki nie ma jest Agua ardiente, cos 26% pite jak wodka z kieliszkow, smakuje natomiast aloesem i anyzem jednoczesnie. Zakaszane limonka jeszcze bardziej wykrzywia :/

sobota, 4 sierpnia 2012

Bogota

Homo turisticus opuscili wybrzeze.


Po23h dotarlismy do 9-milionowej Bogoty. Jestesmy juz tu 4 dzien (i jeszcze ze 4 posiedzimy) i zdecydowanie jest to inna Kolumbia.
Czysciejsza, bardziej poukladana, naprawde ladna, bardzo ladna.


Klimat Bogoty jest bardzo undergroundowy i artystyczny. Prawie na kazdym murze graffiti lub street art´ow,  lokale juz nie salsowe tylko rockowe, alternatywne.







Pogoda bardzo nam pasuje 12-16st C. Czlowiek sie nie poci wiec nie msi sie za czesto myc i chodzi w tej samej koszulce przez kilka dni :).

czwartek, 2 sierpnia 2012

Cartagena

Ciagniemy sie po tym polnocnym wybrzezu jak smrod po gaciach. A nie pisalismy, ze wybrzeze to nie tylko piekne plaze ale tez widoki jak nizej:


Trzeba stad gdzies jechac. Nie wiedzac jednak gdzie pojechac dojechalismy do Cartageny. Cartagena jest ladna. Magiczne waskie, kolorowe uliczki.


Cartagena to byl swego czasu najwiekszy port w Nowym Swiecie, w ktorym handlowalo sie niewolnikami. Po tamtych czasach zostal symbol - wielkie biusciaste Murzynki z koszami owocow na glowach. Teraz szwedaja sie dla turystow po miescie. Wstydzilam sie zrobic zdjecia prawdziwej - Madzia




 Wszedobylski mur, ktory otacza stare miasto i pilnowal aby piraci tacy jak Jack Sparrow nie balamucili kobiet.


Teraz piratow tu nie ma. Sa za to kramiki z kolonialnymi pamiatkami, regionalne przysmaki w postaci slodyczy z kokosow i cos o smaku kukurydzy zawiniete w zielonego liscia.



Opuszczamy polnocne wybrzeze Kolumbii. W koncu upaly nie beda nas meczyc bo ruszamy do Bogoty, w Andy (pewnie jeszcze zatesknimi za nimi bo te Andy beda sie ciagneeeeely bardzo dlugo).