No i sie zaczelo. Szybki teleport na poludnie i wsiadamy na nasze rowerki z wielka przyjemnoscia. Slonce prazy, a przed nami plan na 250km. Ku naszemu zadowoleniu doge jest szeroka z poboczem. Auta juz nie trabia i sepy nie kraza.
Zacumowalismy, a jakze w dosc turystycznym miejscu gdzie agencja stoi
obok agencji niestety same turystyczne. Wysylaja bialasow na wydmy.
Mowia, ze tu zaczyna sie Atacama.
A my aby pokazac wszystkim jacy z
nas twardziele pojechalismy tam na rowerach. Widoki niecodzienne i
trudno porownac do jakichkolwiek.
Peszek. Akurat dzis, nie wczoraj, nie jutro rozpetala sie burza piaskowa. Predkosc poruszania sie to 3km/h.
Bylismy wyczerpani dlatego postanowilismy, ze jedno z nas zje drugie (wiadomo ze Madzia by sie nie najadla mna). Dlatego w polowie drogi zostalem sam.
Przed ta akcja desperacji obserwowalismy razem flamingi.
Szybka petla wyznaczona trasa i powrot do wsi. Piach byl wszedzie (brak szczegolowych opisow gdzie byl piach).
Po tym polknelismy 80km odcinek jak pelikan rybke. Widoki prez 8h bez zmian.
| Jakby ktos chcial kupic 100ha pustyni, nr telefon na zdjeciu. |
A po tym dalej traktorem, ciezarowka i autobusem do Arequipy, czyli Kanionu Colca, czyli c.d.n.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz