niedziela, 17 marca 2013

2500 km na poludnie

Nie wiemy jak to sie stalo. Jestesmy w Wietnamie rowny miesiac. Jak zwykle troche sie zasiedzielismy. Przemierzylismy juz 2500 km i kilka dni temu wjechalismy do Sajgonu. O ironio Sajgon juz 40 lat nie nazywa sie Sajgon. Nie wiem skad to przyzwyczajenie do nazwy, ktora nie obowiazuje juz zanim sie urodzilismy. Natomiast jazda po miescie to istny Sajgon. 10 milionow ludzi oznacza 10 milionow skuterow poruszajacych sie kazdy w swoim kierunku.



Dlugie bycie w podrozy ma mala wade. Niektore zachowania i rzeczy dziejace sie wokol nas traktujemy jako normalne i nie warte komentarza. Pomijamy mnostwo w naszych opisach bo myslimy, ze jedzenia kraba i muszelek na ulicy to normalka.











Taka mala szybka przekaska na zabicie czasu. Przeciez to oczywiste, ze codziennie lezymy gdzies na hamakach lub siedzimy wygodnie na krzeslach popijajac super zimny sok z trzciny cukrowej lub wypijajac sok z kokosa.



Teraz siedzimy w miescie i zastanawiamy sie gdzie dalej. Mamy conajmniej kilka pomyslow. Jak cos postanowimy, damy Wam znac.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz